Wieść
o walkach w Poznaniu dotarła już 27 grudnia do Kruszwicy. W lokalu
Szaflerowej, Sołtysik wezwał Radę o godzinie 20:00. Powzięte
uchwały zostały zachowane w największej tajemnicy.
Główne
punkty programu dotyczyły nawiązania kontaktu z Radami Ludowymi
okolicznych wsi 28.XII, tak aby dotarła do wszystkich wieść o
wydarzeniach w Poznaniu. Ustawiono wojsko w pogotowiu i nakazano
czekać na dyrektywy z Kruszwicy. W wioskach z przewagą niemiecką
zdobyć zaufanych Polaków, aby zorganizowali na miejscu samoobronę.
Następny punkt dotyczył wysłania w dniu 28.XII Sołtysika do
Inowrocławia, aby omówił z tamtejszą Radą wspólne i równoczesne
działanie w rozbrojeniu załóg niemieckich, a przez to uniemożliwić
wzajemną pomoc garnizonów. Trzeci punkt dotyczył zarządzenia
cichego pogotowia członków organizacji w mieście. Wyznaczeni
emisariusze wyjechali następnego dnia do wiosek dla wykonania
zadania. Konferencja Sołtysika z przewodniczącym Rady Ludowej w
Inowrocławiu oraz członkiem Rady Żołniersko-Robotniczej
Stanisławem Mańczakiem nie dała właściwych rezultatów. Tak
jeden, jak i drugi odnieśli się do zamiarów wysłanników z
Kruszwicy pesymistycznie i z niewiarą w ich powodzenie.
Wieści
o uwolnieniu Poznania docierały do Kruszwicy różnymi drogami.
Emisariusze wysłani do wiosek spełnili swoje zadanie, przynosząc
pomyślne wiadomości. Inicjatywę dalszej organizacji po okolicznych
wsiach przejmował ogół społeczeństwa.
Współpraca
z Inowrocławiem zawiodła, nie przeszkodziło to jednak powstańcom
kruszwickim w wyzwoleniu na własną rękę miasta. Plan działań
miał opracować ppor. Prusinowski. Liczono na poparcie ze strony
Gniezna, Trzemeszna, Mogilna, które już się uwolniły, a oddziały
powstańcze maszerowały w kierunku Inowrocławia. Porozumiano się z
prezesem „Sokoła” w Strzelnie Bolesławem Pińkowskim i ustalono
równoczesny czas powstania w obu miastach. 2 stycznia 1919 r.
emisariusze i część członków Zarządu wyjechali do wiosek z
zarządzeniem zbrojnego wystąpienia. Wybuch powstania ustalono na
godziny wieczorne, biorąc pod uwagę lepszą orientację w terenie
mieszkańców polskich od załóg niemieckich, obcych w miejscowych
warunkach. Hasłem powstania miało być zapalenie dużego stogu
słomy pod Kruszwicą. Winien być przekazany następnie w dalsze
okolice. Rozbrojenia miano dokonać możliwie przez zaskoczenie, aby
nie dopuścić do wyruszenia załóg niemieckich z bronią do
Kruszwicy. Zdobytą bronią postanowiono uzbroić Polaków, a
wziętych jeńców zatrzymać pod strażą. Ustalono aby natychmiast
obsadzić agencje pocztowe i starać się o połączenie telefoniczne
z organizacją w Kruszwicy albo nawiązać łączność poprzez
gońców.
Nie
można było jednak przewidzieć dalszego rozwoju wypadków, które
zaskoczyły nawet Radę Ludową. Z pewnością i dowódca niemiecki –
kapitan Contack był poinformowany o rozszerzającym się powstaniu
polskim i przygotował się do kontrakcji. Jakkolwiek urzędy w
mieście były niemieckie, to warunki wojenne zmusiły Niemców do
zatrudnienia pewnej ilości urzędników Polaków. Jako telefonistki
w urzędzie pocztowym pracowały Aniela Stylo i Irena Jańczak. Stylo
podsłuchała rozmowę Contacka z komendą wojskową w Bydgoszczy, w
której naglił o natychmiastową przesyłkę „grochu i fasoli”
(Sofort nach Kruschwitz Erbsen und Bohnen Zuschicken). O podejrzanym
telefonie powiadomiła Stylówna członków organizacji
Marcinkowskiego i Trejkowskiego. Kryptonim „Erbsen und Bohnen”
był dobrze znany żołnierzom i oznaczał amunicję do karabinów i
artylerii, względnie granaty ręczne. Żołnierze zebrali się w
hotelu Daleszyńskiego – częściowo uzbrojeni. Marcinkowski
powiadomił będącego w terenie Sołtysika o sytuacji w Kruszwicy i
wezwał do bezzwłocznego powrotu. Po naradzie wezwano delegację w
osobach Sołtysika, Pelza, Czosnowskiego i Burchardta do kapitana
Contacka w celu wyjaśnienia powodu sprowadzenia amunicji. Była
godzina 20, gdy Contack przyjął delegację. Delegaci –
uprzedziwszy go, iż kilkuset rozgoryczonych żołnierzy czeka
wyjaśnienia sprawy – uczynili mu zarzut, iż jako oficer nie
dotrzymał danego słowa w sprawie przyjęcia Polaków do straży
granicznej, a w planie sprowadzenia amunicji dopatrują się zamiarów
wrogich przeciwko tym żołnierzom, którzy pełne cztery lata
oddawali krew i życie za obcą sobie sprawę i za Rzeszę Niemiecką.
Chodziło o zmuszenie kpt. Contacka do udania się na zebranie w celu
wyjaśnienia faktycznego stanu rzeczy. Contack po długich wahaniach
zdecydował się wreszcie przybyć na salę zebrań. Był to podwójny
sukces powstańców. Chodziło bowiem także o to, aby Contack nie
zorientował się zbyt wcześnie, że wystąpienie przeciw
„Greznzschutzowi” jest już zdecydowane, gdyż nadeszły
wiadomości o uwolnieniu Mogilna, Trzemeszna i Strzelna. W swoim
przemówieniu Contack zapewniał, iż nic nie wie o zamówieniu
amunicji i że nie ma wrogich zamiarów w stosunku do ludności
polskiej. To fałszywe oświadczenie wywołało na sali oburzenie,
które doszło do zenitu, gdy zgromadzeni dowiedzieli się o
przybyciu na stację kolejową specjalnego pociągu z trzema wagonami
amunicji.
Wiadomość
tę zdobył Ksawery Piotrowski od zatrzymanego uzbrojonego żołnierza
Grenzschutzu, który otrzymał rozkaz dokonania przygotowań do
rozładowania wagonów z amunicją.
Contack
został zmuszony przez ppor. Prusinowskiego i Sołtysika do udania
się na stację kolejową w celu oficjalnego ustalenia zawartości
wagonów, znajdujących się w składzie specjalnego pociągu.
Prusinowski
i Sołtysik z kilkoma uzbrojonymi powstańcami prowadzili Contacka na
dworzec, usłyszeli z targowiska miejscowego (osiedle przy ulicy
Kasprowicza) trzask ładowanych karabinów. Na rozkaz Contacka: „nie
strzelać, tu kapitan Contack” żołnierze Grenzschutzu opuścili
broń. Stanowili oni wysuniętą placówkę ochrony kolei. Ppor.
Prusinowski postanowił teraz działać już otwarcie. Wydał rozkaz
rozbrojenia Niemców i odprowadzenia ich do hotelu Daleszyńskiego.
Następnie zażąda od kapitana Contacka, aby wezwał Grenzschutz
kwaterujący w pobliskiej szkole do złożenia broni. Contack,
orientując się, że sytuacja Niemców jest beznadziejna, wydał
rozkaz złożenia broni, która natychmiast została przejęta przez
powstańców.
Sztab
batalionu niemieckiego nie był poinformowany o terminie przybycia
pociągu z amunicją, gdyż załoga w szkole była w połowie
roznegliżowana, choć wzorem pruskim broń ręczna była ustawiona w
stojakach na korytarzu. Niemców zrewidowano, pozostawiono pod
strażą, a karabinami dozbrojono powstańców.
Część
powstańców udała się na dworzec kolejowy. Dwa wagony były
odczepione od lokomotywy i w większości już rozładowane. Między
załogą transportu a powstańcami doszło do wymiany strzałów, w
czasie której ranny został w płuca harcerz Marcin Tymkowski.
Lokomotywa z nie rozładowanym wagonem odjechała do Strzelna. Dwa
wagony wpadły w ręce powstańców.
W
tym czasie dano sygnał w pobliskich Łagiewnikach, zapalono dużą
stertę słomy, a łuna pożaru dała całej okolicy hasło do
ogólnego powstania. Inne oddziały powstańców opanowały i bez
większego oporu rozbroiły załogi niemieckie kwaterujące w szkole
i hotelu po wschodniej stronie Gopła.
Dworzec
kolejowy zastano szczelnie zamknięty, nie oświetlony i
zabarykadowany. Pod groźbą użycia broni zmuszono urzędników
niemieckich do otwarcia drzwi. Po przeprowadzonej rewizji urzędników
i pomieszczeń kolejowych stację zajęto i obsadzono polskimi
robotnikami kolejowymi. Na komendanta stacji wyznaczono Zygmunta
Prusinowskiego. Połączenie telefoniczne ze stacja kolejową w
Inowrocławiu przerwano. Z rozkazu ppor. Prusinowskiego robotnicy
kolejowi rozebrali na wysokości Rożniat część toru kolejowego,
aby uniemożliwić przysłanie pomocy Niemcom, która może już
została wezwana ze stacji kruszwickiej.
Podobnie
opanowano Urząd Pocztowo-Telefoniczny. Niepewnych Niemców zwolniono
do domów, a centralę telefoniczną obsadzono wyłącznie Polakami.
Połączono się niezwłocznie z Urzędem Pocztowym w Strzelnie, skąd
odezwała się już obsada polska. Zawiadomiono o ucieczce pociągu z
amunicją. W konsekwencji pociąg ten przechwycono w Strzelnie.
Tymczasem nadeszły wiadomości z Pieck, Chełmc, Jerzyc, Paprosa i
innych placówek o bezkrwawym rozbrojeniu Grenzschutzu.
Cała
akcja rozbrojenia Niemców odbyła się dość chaotycznie i
spontanicznie. Nie było tu mowy o zorganizowanym dowodzeniu.
Inicjatywę chwytali energiczniejsi powstańcy. A dzięki temu, że
na ulice wyległy tej nocy masy ludności polskiej – choć nie
uzbrojonej – działało to zastraszająco na Grenzschutz, jak i na
cywilną mniejszość niemiecką. Jednak dzięki energii i nabytej
rutynie w czasie wojny światowej, jednostki kierujące akcją szybko
opanowały sytuację. Dowództwo nad siłami powstańczymi objął
ppor. Prusinowski, administrację i kwatermistrzostwo zlecono
Wacławowi Sołtysikowi.
W
swych pamiętnikach W. Sołtysik w kwietniu 1936 r. pisał:
„Wybitniejszy udział w akcji rozbrojeniowej tejże nocy brali pp.
Prusinowski Czesław, Burchardt, Piotrowski Ksawery, Nowicki
Franciszek, Miśkiewicz, Nowak, Marcinkowski, Prusinowski senior,
Czosnowski Julian, Pelz, Kubasik, Tejkowski, Filipiński, Daleszyński
i kilku innych, których nazwisk sobie dzisiaj nie przypominam, gdyż
nie była ani czasu do rejestrowania, ani też w tak ważnej chwili
nikt o tym nie myślał. Nadmieniam, że wszyscy biorący w tej akcji
udział działali w niesłychanym napięciu, gotowi do największych
poświęceń, bez względu na grożące im niebezpieczeństwo utraty
życia, gdyż jeżeliby się Niemcy zorientowali, wybiliby nas z
pewnością do nogi”.
Wspomnieć
jeszcze należy członków „Sokoła”, którzy się w tej akcji
wyróżnili: Józefa Urbanka, Antoniego Nowaka, Ignacego Degórskiego,
Jana Ceremusa, Tadeusza Karłowskiego, Romana Pińkowskiego,
Bolesława Klockowskiego oraz Aleksego Niklewskiego i Wincentego
Domagalskiego. Tej nocy zaczęły już napływać do Kruszwicy
oddziały powstańcze z okolicznych wsi, prowadząc rozbrojenie
załogi Grenzschutzu. Uzbrojenie powstańców było różne,
przeważnie w widły, toporki itp. Amunicję z obu wziętych wagonów
i zdobyte karabiny maszynowe zwieziono do pomieszczeń hotelu
Daleszyńskiego, oddając je w opiekę gospodarzowi, doświadczonemu
żołnierzowi Stanisławowi Daleszyńskiemu. Kierownikiem Urzędu
Pocztowego wyznaczono Mieczysław Menscha. Przybył oraz większość
miejscowych powstańców skoszarowano, uzupełniono ich uzbrojenie i
wyznaczono doraźnie dowódców. Wystawiono czujki i placówki na
drogach do Kruszwicy oraz ubezpieczono oba mosty na Gople.
Szczególnie silnie Ubezpieczono się od strony Inowrocławia zarówno
na szosie, jak i torze kolejowym, częściowo zdemontowanym.
Powstańcy
trwali na posterunkach, w niepokoju przez całą noc. Raz po raz
wywoływano fałszywy alarm. Utworzono sztab, wyzwolono Kruszwicę,
noc pełna wrażeń i radości.
Opracowanie
Bartłomiej Grabowski na podstawie artykułu F. Nowicki, Udział
kruszwiczan w Powstaniu Wielkopolskim, Toruń 1965, i wspomnień W.
Sołtysik, 1936. Obrazki: 1) Poznański Szwadron śmierci kwiecień
1919 r. 2) Tablica na pamiątkę powstania wielk. na szkole przy ul.
Kasprowicza, Kruszwica 3) Dworzec kolejowy około 1915-1919 4) Mogiła
powstańców w Chełmcach. Fot. B. Grabowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz