Nie
tak dawno, miałem przyjemność wysłuchać historii pani Krystyny
Pietrzak z domu Urbańskiej, córki Tadeusza i Salomei, ur.
29.08.1934 r. w Kruszwicy. Tadeusz i Salomea mieli czterech synów i
jedną córkę (Janusz, Krystyna, Henryk, Eugeniusz i Zdzisław).
Pani Krystyna była zmuszona jako dziecko do pracy przymusowej między
innymi w Polanowicach, gdzie skierował ją niemiecki Arbeitsamt –
urząd pracy zadaniem którego było werbowanie Polaków do pracy w
miejscowych zakładach, rolnictwie lub też wysyłaniu ich do pracy w
Rzeszy. Niemiecki urząd pracy działał w Kruszwicy od 26 VIII 1940
r. wysłał do pracy w Niemczech około 800 kruszwiczan, 220 znalazło
się na liście do zlikwidowania, z tego 120 trafiło do obozów
koncentracyjnych.
„Niemka
miała nas uczyć pisać i mówić po niemiecku, biła nas po rękach
trzciną, gnębiła psychicznie...”
-
Jak Niemcy weszli do Kruszwicy w 1939 r., my dzieci chodziliśmy do
„szkoły”, do Sławska Wielkiego, Łagiewnik, na Zagople i na
Bródzki, Kruszwica podzielona była na cztery części. Ja chodziłam
do Sławska, ale nie długo, gdy tylko skończyłam 7 lat. W Sławsku
była nauczycielka, jej wizerunek zapisał mnie się w pamięci.
Rudowłosa nauczycielka - Niemka miała nas uczyć pisać i mówić
po niemiecku, biła nas po rękach trzciną, gnębiła psychicznie,
przy czym świetnie bawiła się z odwiedzającymi ją gestapowcami,
a nam kazała siedzieć cicho. To bardzo przykre przeżycia.
Chodziliśmy z Kruszwicy do Sławka pieszo i ze Sławska z powrotem
do Kruszwicy także na własnych nogach. W zasadzie nie
uczyliśmy się, tylko pracowaliśmy. Przyjeżdżał po nas wóz i
wywoził nas do Polanowic na pola, a także do Łagiewnik daleko w
pole, gdzie spędzaliśmy od 4 do 6 godzin, tylko na kawie i kawałku
chleba przez cały ten czas. Każdy dostał po dwie radliny i
„przerywał buraki”. Pilnował nas z trzciną w ręku tzw.
„Wudasz”, chodził w butach oficerkach i nie pozwolił na to
byśmy sobie coś z pola zabrali, gdy zauważył coś podejrzanego to
wzywał, jak źle „przerwane” to bił i kazał poprawić –
wspomina p. Krystyna Pietrzak czasy dzieciństwa. Prócz
buraków stawialiśmy również snopki zboża. Jeździła maszyna i
cięła zboże, myśmy stawiali snopki i wiązali; pieliliśmy
również pola z chwastów.
„Nigdy
się nie podczołgiwałem, bo Ci co jedli te kości wszyscy
poumierali”
-
Ojciec Tadeusz pracował w Cukrowni Kruszwickiej jako „śrubownik”,
jak następowała jakaś awaria to zajmował się naprawą, tą samą
pracę wykonywał jego ojciec Piotr. Tata uczył się już od dziecka
pracy przy maszynach cukrowniczych, gdy skończył 18 lat przejął
pracą po dziadku. Ojciec był obchodowym, złotą rączką, czasem
nie zatrzymywano nawet produkcji i musiał dokonywać naprawy przy
działającej maszynie. Kiedyś robił obchód przy ostojnikach,
którymi odpływały za cmentarz odpady, ojciec poszedł
sprawdzić czy rury się nie zapchały. Niemcy w okolicy
cmentarza złapali kruszwiczanina na łapaniu
bażantów, ten oskarżył tatę o to, że zakłada
sidła. Do domu przyszło Gestapo z rewizją. Nie znaleźli nic
podejrzanego, mimo to wywieźli mężczyznę do Inowrocławia do
siedziby Gestapo, gdzie powiedział, że ojciec kłusował, przysięgał
na krucyfiks, że widzi jak ojciec – Tadeusz Urbański - zdejmuje z
sideł bażanta. Tata został niesłusznie skazany na 8
miesięcy i osadzony we Wronkach, sąd był bezlitosny nie
interesowało ich, że nie ma dowodów (było to w połowie
wojny). Kruszwiczanin, który wskazał ojca aby ratować własne
życie uniknął kary. W więzieniu panował głód, czasem niemieccy
strażnicy rzucili na pawlaczu kilka kości aby nakarmić psy.
Więźniowie podczołgiwali się i obgryzali kości, ale nie robił
tego mój tata Tadeusz, w ten sposób ocalił życie, zepsute kości
doprowadziły do śmierci wszystkich więźniów, którzy zjedli
zepsute mięso – ze wzruszeniem opowiada p. Krystyna. Wrócił
do Kruszwicy wygłodzony i chory, myśleliśmy, że umrze. Nie mógł
podejść wycieńczony pod schody. Oczywiście byli też w Kruszwicy
i dobrzy ludzie tacy jak p. Wieczorkiewicz, kierownik warsztatu
taty z Cukrowni. W czasie, gdy ojciec był w więzieniu we Wronkach,
to p. Wieczorkiewicz i wszyscy pracownicy z warsztatów, na których
był tata, składali się i oddawali część swojej wypłaty mojej
mamie, była to równowartość pensji jaką otrzymywał tata kiedy
pracował. Ich dobroć pozwoliła przetrwać mojej rodzinie w tych
trudnych, wojennych czasach. Wieczorkiewicz odwiedził moją
rodzinę, gdy wrócił tata, po czym przyjął ojca do
pracy ponownie na to samo stanowisko. Byliśmy wdzięczni p.
Wieczorkiewiczowi za zorganizowanie pomocy naszej rodzinie, w każdym
miesiącu inny kolega przynosił nam pieniążki, przez całe 8
miesięcy pobytu taty w więzieniu.
Kruszwica
po wojnie
Przedwojenna
Kruszwica była piękna, często spacerowaliśmy nad brzegami Gopła,
na letnisku. Na rynku stał piękny ewangelicki kościół, ale nie
miałam okazji zobaczyć jak wygląda wnętrze. Po wojnie mieszkańcy,
za zgodą Urzędu Miejskiego rozebrali kościół i pobudowali domy.
Po wojnie pracowałam – kontynuuje opowieść p. Krystyna –
najpierw miałam warsztaty u p. Ramsztajna, potem u p. Formańskich
na taśmie jako krawcowa, jestem wyuczoną krawcową 3 lata trwała
moja praktyka. Po wojnie pracowałam w zakładzie krawieckim w
Mątwach, przy Zakładach Sodowych. Byłam „spodniarką” dobrze
spodnie szyłam, to była „miarówka”. W Kruszwicy działało
rybołówstwo, działała mleczarnia, rzeźnia, piekarnia, zakłady
cukrowniczy i winiarnia po Makowskim, na Kasprowicza była rozlewania
GS piwa i oranżady. Ślub brałam w Kolegiacie w Kruszwicy w grudniu
1956 r. Wyszłam za Stefana Pietrzaka piłkarza naszego „Gopła”.
Jeszcze jako panna chodziłam na mecze, mój tata po wojnie kierował
zespołem, a brat Janusz grał w zespole w latach 50-tych.
Pani
Krystyna Pietrzak doczekała się prawnuków. Ma ponad 80 lat,
udziela się w Kruszwickim Klubie Seniorów, a także występuje w
zespole folklorystycznym w Kruszwicy, jeździ z koleżankami na
przeglądy zespołów folklorystycznych wspólnie zdobyły wiele
nagród i wyróżnień. W imieniu Nadgoplańskiego Towarzystwa
Historycznego dziękujemy za rozmowę i wzruszającą historię
wojenną, życzymy jeszcze więcej sukcesów w zespole.
Opracowanie
Bartłomiej Grabowski, rozmowa z p. Krystyną Pietrzak krawcową i
artystką z Kruszwicy 19.11.2016 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz