sobota, 24 października 2020

Solec Kujawski w czasie zaboru pruskiego


Folwark Zamkowy, tak jak i pozostałe starostwa na zajętym terenie, przejął w posiadanie rząd i przekazał je staroście Bucholzowi w dziedziczna dzierżawę. Tym samym objął on prom oraz karczmę. Folwark należał, tak jak inne wsie holenderskie, Kabat, Jezierce, Rudy, Żółwin i Otorowski Młyn, do nowo założonego urzędu w Niszczewicach, podczas gdy Przyłubie i Grodzyna dołączone zostały do urzędu dóbr skarbowych w Gniewkowie, a Łęgnowo, Otorowo, Plątnowo i Makowiska do urzędu w Bydgoszczy. 

Wprowadzenie pruskich ustaw i administracji odbywało się wszędzie bez trudności i sprzeciwu. Trudności powstały jedynie przy przedłużaniu umów dzierżawnych dla należących do Urzędu Domeny Państwowej w Bydgoszczy wsi holenderskiech, dotyczących emfiteutyczne umowy czasowo-dzierżawne, zamieniał na umowy o wieczystą dzierżawę dziedziczną oraz nałożył przy tej okazji chłopom pańszczyznę ręczną i z zaprzęgarni. Głównie chodziło tu o podwody budowlane oraz udział w polowaniach na wilki. Podczas gdy Łęgnowo podporządkowało się tym warunkom, świadczeniu pańszczyzny stanowczo sprzeciwiły się trzy gminy: Otorowo, Makowiska i Fordonek. Już przed upływem umowy dzierżawnej, a mianowicie w roku 1781, zachodnio-pruska Komisja Wojny i Domeny Państwowej, powołując się na wypowiedzi starych ludzi, że już za polskich czasów na prośby bydgoskich władz takie świadczenia wykonywano w zamian za piwo i wódkę, próbowała wymóc podobne świadczenia. W projekcie umów spadkowych żądano zatem dla Otorowa trzech dni robót szarwarczych, a od pozostałych dwóch wsi o jeden dzień mniej. Kiedy wsie nadal się opierały i nie chciały przyjąć tych warunków, potraktowano ich zachowanie jako opór i „bardzo złą i niestosowną wyniosłość”, a nawet nieposłuszeństwo. W razie gdyby nadal się opierały, groziła im sprzedaż gospodarstw innym chłopom, którzy gotowi byli takie usługi świadczyć. Oni musieliby natomiast sobie zawczasu szukać nowego miejsca pobytu, a gdyby takiego jako chłopi nie znaleźli, to musieliby wyżywić się jako robotnicy dniówkowi. Ich gospodarstwa zostały faktycznie zgłoszone do sprzedaży i znalazło się wystarczająco dużo rolników z okolic Torunia i Grudziądza, którzy te wyborne gospodarstwa chętnie chcieli przejąć. Pomysł wsi, aby świadczenia zamienić na pieniądze, rozgniewany rząd odrzucił i ostrzegł, że nie będzie płacił wyrównania za budynki i ogrodzenia. Pokorną prośbę skierowano bezpośrednio do króla, ten zaś ustosunkował się do niej negatywnie i wydał odpowiednie polecenia. Na specjalny rozkaz Jego Królewskiej Wysokości i z dnia 22 października 1785 r. bydgoska Deputacja Kameralna miała chłopom nakazać prawne środki przymusu. W końcu chłopi ustąpili i zmuszeni zostali do przestrzegania prawa. Jednak w 1792 r. od podpisania umowy uchylili się jeszcze gospodarze: Andreas Schallkom, Daniel Pittekau i David Fritz, ich gospodarstwa miały być odebrane i zlicytowane. W końcu i ta ustąpiła i ostatecznie w roku 1797 zawarta została umowa dziedzicznej dzierżawy.

W 1783 r. utworzony został Powiatowy Urząd Sądowniczy w Fordonie, do którego przydzielono Solec oraz wsie szlacheckie. Wsie królewskie należały do sądu bydgoskiego. Powiatowy Urząd Sądownictwa w Fordonie w kolejnych latach coraz częściej zajmował się sprawami soleckimi, szczególnie związanymi z burmistrzami. Na pełnego temperamentu burmistrza Graffa, który objął stanowisko po tymczasowym burmistrzu Schroederze, niejednokrotnie skarżył się solecki urzędnik skarbowy do spraw konsumenckich. Graff, który nie cieszył się najlepszym uznaniem wśród obywateli i chłopów z Olędrów Miejskich, utopił się 30 września 1795 r. w Wiśle i w ten sposób zakończył wszelkie sporne sprawy. Sytuacja nie uległa jednak poprawie także pod rządami jego następcy burmistrza Wicherta, który często egzekwował swoje żądania kijem i którego dopiero groźba „transakcji” zmusiła do poprawnego postępowania”.

W 1794 r. Solec stał się widownia wywołanego przez Tadeusza Kościuszkę powstania narodowego. Na polecenie przywódcy narodowego generał Jan Henryk Dąbrowski wyruszył z rzeszą około 8 tys. powstańców przeciwko Inowrocławiowi i Bydgoszczy, dotkliwie pobił koło Łabiszyna pruskiego pułkownika huzarów Szekeleyego i zawrócił go do Bydgoszczy. Dnia 2 października zajęto Bydgoszcz, a w walkach ulicznych Szekely został śmiertelnie ranny. Zamierzając niespodziewanym uderzeniem zdobyć Toruń i Bydgoszcz, Dąbrowski przeprowadził swoje wojsko przez przez Wisłę koło Fordonu i Solca. Plan się nie powiódł i dąbrowski zmuszony był ponownie wycofać się za Wisłę. Przez czternaście dni Solec był wielkim polskim obozem wojennym i oczywiście bardzo przy tym ucierpiał. W podaniu obywateli z listopada 1794 r. do króla pisano, że są „prawie totalnie zrujnowani, a przy tym tak upadli”, że nie są w stanie naprawić szkód. Należy dodać, że część ludności dwa lata wcześniej dotknięta została przez pożar. W 1792 r. spaliły się doszczętnie budynki ośmiu obywateli, w tym browar i spichrz Johana Fischa oraz gospodarstwa Adama Lieserta i Petera Vogta. Rząd wsparł poszkodowanych dostarczając drewno budowlane z soleckiego lasu. Las, który obywatele otrzymali w posiadanie na podstawie przywileju z roku 1325, władza pruska zajęła. Był on – w związku ze złą gospodarką w ostatnich stuleciach – w złym stanie, tak, że nadleśniczy von Seydlitz w sprawozdaniu do ministerstwa sprawę tę dokładnie naświetlił. Rewir ten określił jako „szczególnie zły, prawie całkowicie wypalony, grunty tak zniszczone, że zarośla i samosiew nie odżyją. Rewiry pozbawione są gęstwiny i zwierzyny”.

Starania miasta w pierwszych latach nowego stulecia odzyskanie swojego lasu zostały przez wojnę 1806-1807 przerwane. I tym razem nie oszczędzano Solca od przemarszu wojsk, kwaterników i rekwizycji. Francuzi spustoszyli miasto, a szczególnie okropnie grasowali w katolickiej farze. Okrutnie postąpili z księdzem, zakuli go i obrabowali kościół z najbardziej wartościowych przedmiotów. Przy tej okazji zniszczono wiele dokumentów kościelnych. Również ciężko dotknięte zostały okoliczne wioski. Szkody, których Francuzi dokonali w samych tylko 23 gospodarstwach Niemieckich Przyłubia w latach 1806-1807 wyniosły 3332 talarów i 12 srebrnych groszy.

W wyniku paktu pokojowego w Tylży w 1807 r. okręg nadnotecki, a tym samym Solec o okoliczne wsie przeszły pod panowanie Księstwa Warszawskiego. Przekształcenie administracji na wzór francuski nie przyniosło żadnych zmian dla Solca. Niemiecki burmistrz Otto pozostał na swoim urzędzie.

W drodze do Rosji przemaszerował przez Solec i położone nad Wisłą niemieckie wsie oddziału Wielkiej Armii. Starzy gospodarze z Przyłubia słyszeli od swoich dziadków, którzy byli naocznymi świadkami wydarzeń, jak aroganccy byli Francuzi i jak niemieccy chłopi próbowali swoje bydło i konie chować w lesie i tylko potajemnie nocą przywozić im siano z łąk. Mimo to nie byli w stanie przeszkodzić kradzieży 27 koni o wartości 6503 złotych. Poza tym musiano dostarczyć za 5633 złote artykuły żywnościowe i za 2171 złotych paszy dla koni. Ale również opowiadali ludzie, jak skromni francuscy żołnierze, opatuleni w szmaty, po wielkim nieszczęściu w Rosji, prosili o kawałek chleba. Podczas wojny Solec był magazynem wojskowym do którego okoliczne wsie musiały dostarczać zboże, słomę i siano.

Wsie musiały zapewnić tyle podwód i zakwaterowania, że „sąsiedztwo” nie było już w stanie płacić odszkodowania, a sołtys należycie rozliczyć się wobec gminy. Nie wiemy, w jakim stopniu wystawione poszczególnym gminom przez rosyjskich dowódców listy żelazne uchroniły chłopów przed zaborczymi czynami rosyjskich żołnierzy. W wyniku ustaleń Kongresu Wiedeńskiego  Solec powrócił do Prus, a zarazem rozpoczął się dla miasta i jego okolicy czas odbudowy.


Opracowanie Bartłomiej Grabowski, źródła: P. Rudolf, Z historii Solca Kujawskiego i okolicznych wsi, Solec Kujawski 2003; Akta archiwum soleckiego, W. Kothe, Deutsche Bewegnug und pressische Polityk im Posener Lande 1848-1848, Posen 1931; P. Rudolf, die Entstehung der evangelischchen Kirche in Schulitz, [w:] deutsche Rundschau in  Polen, R. 58, nr 107.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz