Popielec
Dzień wielkiego postu to uroczystość przede wszystkim religijna i
rodzinna. Podniosły nastrój udziela się każdemu choćby przez
krótki czas spędzony w kościele. Całe rodziny wybierały się razem
do świątyni, aby kapłan mógł ich pobłogosławić i posypać
głowy popiołem. Wypowiada przy tym słowa: „Z prochu powstałeś
i w proch się obrócisz” - popiół to spalone palmy z Niedzieli
Palmowej. Jest to symbol pokuty – szary proch – przyjmowali na
stopniach ołtarzy królowie, książęta, wielcy panowie, ale i
żebracy, bezdomni, a nawet trędowaci. Wobec Boga wszyscy są równi,
tak jak i wobec śmierci. Tak kojarzymy dziś Popielec, a jak było
kiedyś?
Żyjący w XVIII w. ks. Jędrzej Kitowicz tak przedstawił Popielec:
„...Zaś przy kościołach w Wstępną Środę, po miastach,,
chłopcy, studencikowie czatowali na wchodzącą do kościoła białą
płeć, której przypinali na plecach kurze nogi, skorupy od jajec,
indycze szyje, rury wołowe i inne tym podobne materklasy; tak zaś
to sprawnie robili, że się tego osoba dostająca nie czuła bo to
plugastwo było uwiązane na sznurku lub nici, do końca której była
przyprawiona szpilka zakrzywiona jak wędka, więc chłopiec do
takich figlów wyćwiczony, byle się dotknął ową szpilką sukni,
raz i figla na osobie zawiesił. Pięknie przybraną i wiele razy
będąc dystyngowaną postępowała w kościół z dobra miną, gdy
tymczasem wiszącym na plecach kawalcem pustym głowom śmiech z
siebie czyniła, którym się sama, na koniec od kogo roztropnego
uwolniona od wisielca, zarumienić musiała...”
Inne zwyczaje ludowe związane były z faktem, że powszechnie
uważano, iż dziewczyna, która nie znalazła męża w dopiero co
minionych zapustach, pozostanie panną do przyszłego roku. Dla wielu
dziewcząt było to powodem licznych przykrości. Cóż, siła
tradycji jest ogromna. W środę popielcową było już wiadomo,
którą spotkał taki los. Stąd powiedzenie: „Zwiędła jak panna
we Wstępną Środę”. Mężczyźni wyłapywali te biedaczki i
urządzali im „kłodę popielcową”. Zaprzęgali je do kłód
symbolizujących małżeńskie jarzmo i przeganiali po ulicach.
Dziewczynie wstyd było niezmiernie, ale cóż miała robić wobec
rozhukanej eskorty! Schwytane dziewczęta prowadzono do karczmy i tam
mogły się wyzwolić stawiając wszystkim wódkę. Nazywało się to
„wyzwoliny” i było w zasadzie zwykłą popijawą.
W pierwszej połowie XVII w. zwyczaj zaprzęgania w kłody był
powszechny, nawet na dworze królewskim. Z biegiem lat zaczął
jednak znikać i w XVIII w. spotkać go można było już tylko na
wsi.
Zwyczaj wykupu nadal jest praktykowany na Kujawach w czasie wesela,
poprawin lub tydzień po nich, z tym, że częściej młodą wywozi
się samochodem. Mąż musi ją wykupić, dowożąc wódkę.
Najbardziej powszechną potrawą jadaną w czasie postu był żur, a
także śledzie. Gotowano te potrawy tradycyjne na wiele sposobów.
Były to potrawy i królewskie i chłopskie. Żur (z łaciny
glicerium) jadał już Władysław Jagiełło. Podawano żur na
obiad, którym król częstował dostojnych gości. Jadła żur
chłopska rodzina, mieszczańska i szlachecka: „Wstępna Środa
następuje, pani matka żur gotuje”. Żur był i jest zupą tanią
i łatwą do przygotowania. Środa popielcowa otwiera cykl
czterdziestu sześciu postnych dni. W sam Popielec najczęściej nie
jedzono nic, tak jak i w Wielki Piątek. W te dwa dni w roku
ofiarnie, z myślą o Bogu.
Ostatki
Kujawskie ostatki obfitowały w dawne zwyczaje i obrzędy –
chodzono wówczas z kozą, tańczono
przedpodkoziołkiem, wywożono żeńcowe, w sposób
symboliczną zabijano wiejskiego grajka. Obrzędy te
miały na celu pożegnanie zimy (przepędzić ją i pozbawić mocy
miały okrzyki, przebieranie się za maszkary, skoczne tańce) i
przywitanie wiosny wraz z jej siłami witalnymi. Dlatego w ostatki
wiele obrzędów dotyczyło dziewcząt i młodych mężatek
(żeńcowych). W takiej rozbudowanej postaci obchodzono
ostatki do I wojny światowej, później część obrzędów
zanikała: tak stało się z tańczeniem przed podkoziołkiem,
symbolem płodności.
Najbardziej charakterystyczne dla kujawskiego karnawału jest
chodzenie z kozą (koza), które rozpoczynało się w
tzw. tłusty czwartek (zapustny) i miało kontynuację we wtorek
zapustny (ostatki). Chodzenie z koząpolegało na tym, że
najczęściej parobcy z folwarku przebierali się za Żyda, Cygana,
babę (czasami Żydówkę), niedźwiedzia, konia, kozła, bociana
itp. i wraz z muzykantami – skrzypkiem i harmonistą – chodzili
po wsi. Na Kujawach południowych były to tylko postaci Żyda,
niedźwiedzia i kozła, który symbolizował siły wegetatywne. Żyd
zwykle zbierał datki do worka, który niósł na plecach. Koza,
najważniejsza w orszaku, była też zwykle najlepiej przygotowaną
maszkarą. Miała wyrzeźbioną z drewna głowę, czasem obciągniętą
króliczą skórką. Zdarzało się, że człowiek, który był za
nią przebrany, zakładał maskę. Drąg z przymocowaną kozią głową
(z rogami) trzymał chłopak skryty pod materiałem, do koziej głowy
przyczepiony był sznurek, tak, że trzymając za niego mógł kozą
nieoczekiwanie poruszać.
Orszak chodził po chatach i wyczyniał różne figle: koza bodła
dziewczęta rogami, chwytała pączki przygotowane jako poczęstunek,
bocian dziobał zebranych i również chwytał pączki, przebierańcy
odgrywali też zwykle jakieś krótkie przedstawienie. Kończyło się
ono zwykle „dojeniem” kozy przez babę (do wiaderka, w którym
było trochę wody), która babę przewracała. W końcu baba kozę
„wydoiła” i oblewała zebranych. Gospodarze dawali drobny datek
chodzącym z kozą („na sianko dla kozy”) lub pakowali im
poczęstunek do koszyka (pączki, ciasto, jajka, słonina). W
międzywojniu do orszaku doszły postacie baby, dziada i żandarma,
niekiedy pojawiał się koń. Dawniej przebierali się wyłącznie
mężczyźni, w okresie międzywojennym zdarzały się wyjątki od
tej zasady.
Współcześnie chodzenie z kozą cieszy się ponownie
popularnością we wsiach i miasteczkach wschodnich Kujaw (m.in. w
Kruszynie, Świętosławiu, Smólsku, Kruszynku, Nowej Soli, Ossowie,
Żydowie, Zbrachlinie, Nieszawie, Kowalu, Konecku, Słomkowie,
Lubieniu Kujawskim, Lubrańcu) i, rzadziej, w zachodniej części
regionu (w Mątwach, Markowicach, Szymborzu, Ciencisku, Kruszwicy,
Mogilnie) – we wtorek zapustny organizowane są barwne korowody
przebierańców z maszkarami oraz kozą, które zbierają
datki na wspólną zabawę podkoziołkową.
Opracowanie: Bartłomiej
Grabowski.