Zesłanie Ducha Świętego to prawdziwe zielone święta, majowe lub
czerwcowe, ciepłe i kwieciste, święta rolników i pasterzy.
Dzisiaj też to odczuwamy, a jak były obchodzone kiedyś?
ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO
Zielone Świątki
Od dnia Zesłania Ducha Świętego Kościół rozpoczął swoją
publiczną działalność. Data Zielonych Świątek zależy od
Wielkanocy. Już od II w. obchodziłosię je w 49. dniu po
Zmartwychwstaniu (wliczając Wielkanoc jest to dzień 50. - stąd
nazwy: Pięćdziesiątnica, Pentecostes, Pentecote...), czyli między
10 maja a 14 czerwca.
Ciekawostką jest tekst, który napisała Zofia Kossak: „W czasie
okupacji niemieckiej w 1943 roku niemałe rozczarowanie spowodowała
przepowiednia dowodząca, że Quando Marcus Pascham dabit –
Antonius penecotabit – Joannes in Corpore stabit totus munus vae
clamabit – Polonia triumphabit; w wolnym tłumaczeniu: Wielkanoc
wypadnie na świętego Marka, Zielone Świątki na świętego
Antoniego (13 czerwca), a Boże Ciało na świętego Jana – cały
świat będzie zawodził i biadał, lecz Polska zatriumfuje.
Przepowiednia była stara, uchodziła za wiarygodną, wymienione daty
pokryły się ściśle, świat lamentował istotnie, tylko to
ostatnie stwierdzenie zawiodło.
Określone warunki będą możliwe znów w 2038 roku. Wtedy możemy
liczyć na spełnienie przepowiedni.
Dawniej nie kojarzono Zielonych Świąt z Trzecią Osobą Bożą.
Praktyki obrzędowe ukształtowały się pod wpływem faktu, że
święta te uważano za początek lata, które należało godnie
przywitać i tak na nie wpłynąć, by jak najwięcej skorzystać,
Więc w dalszym ciągu „zaklinano urodzaje”.
Zesłanie Ducha Świętego to prawdziwe zielone święta, majowe lub
czerwcowe, ciepłe i kwieciste, święta rolników i pasterzy.
Dzisiaj też to odczuwamy.
Dawniej cała Polska tonęła w zieleni. Przynoszono do domów młode
brzózki i zatykano je w dach, w załomy muru, w kąty podwórza, a
najpiękniejszy brzozowy szpaler przed wejściem do mieszkania. Izby
były wymyte i pachnące tatarakiem. Pęki tataraku zatykano za
obrazy w świętym kącie, zielenią pokryty próg. Wierzono iż
tatarak ma specjalną moc odganiania złego, położony na progu
wiedźmy do domu nie wpuści.
W miastach również majono domostwa. Młodzież urządzała
wycieczki po zieleń do pobliskich lasów. Urozmaicano je śpiewem,
tańcami, wyścigami, popisami junackiej fantazji.
Zielone Świątki uchodziły za święto rolników. W tym dniu
chadzano wokół pól. Wieśniacy nieśli zapalone smolne pochodnie i
krzyczeli:
Święć się święć! Uciekaj śnieć!
Uciekaj, śnieciu, bo cię będę święcił!
Uciekaj, kąkolu, bo cię będę smolił!
Chcieli w ten sposób wystraszyć złe duchy, które mogły,
upodobawszy sobie właśnie te zagony, odebrać urodzaje.
Było to też święto pasterzy. W XVII-XVIII w. na Kujawach panował
zwyczaj, że wiejscy chłopcy zajmowali się wypasem bydła wybierali
spośród siebie w drugi dzię świąt „króla pasterzy”.Zwykle
zostawał nim ten, który pierwszy rano wstał i pobiegł na
pastwisko. Zabawa trwała cały dzień. „Król” mianował spośród
innych pastuszków marszałka dworu, kuchmistrza i urzędników, o
których z opowiadań w długie zimowe wieczory wiedział, że są na
prawdziwym królewskim dworze. Tak ustanowiona służba znosiła mu w
darze kwiaty, kolorowe ptasie pióra i inne cuda z lasu i łąki.
„Król” składał je do skarbca wygrzebanego w kretowisku.
Sadowił się między konarami wierzby i oparty o jej pień, niby na
tronie, oczekiwał na obiad. Kuchmistrz piekł kartofle, inny sługa
doił trochę mleka od pasących się krów i uroczyście podawano
władcy posiłek.
Pastuszkowie wracali wieczorem śpiewając i goniąc przed sobą
największego wołu do zagrody właściciela, a ten, jeśli nie
chciał uchybić zwyczajowi, musiał zwierzę wykupić. Uzyskane w
ten sposób pieniądze chłopcy wydawali w karczmie na piwo i
gorzałkę. Do pijatyki przyłączali się też inni mieszkańcy wsi.
Dzień kończył się śpiewem i wrzawą.
W dni powszednie zielono-świątecznego tygodnia udawano się do
za-wioskowych krzyży, by podeprzeć je, naprawić lub głębiej
wkopać. W tym czasie bardziej niż zwykle dbano o kapliczki.
Wiosenny czas modłów za zmarłych trwał od Wielkanocy do Zielonych
Świąt. Proszono o opiekę nad domostwami, nad polami, o urodzaje.
Z troską o te dobra wiązało się pośrednio wiele obrzędów,
dokonywanych też w tym okresie. Do najpiękniejszych należało
przyozdabianie tyczki z kwiatami przez chłopców. Taki prezent
młodzieńcy darowali panną na wydaniu. Dokonywano tego nocą, tak
aby cała rzecz była niespodzianką. Niekiedy zdarzało się, że
odtrącony przez dziewczę chłopak, umieszczał na tyczce miotłę.
Ojciec i bracia czuwali w nocy, aby przegonić ewentualnego mściciela
z ogrodu i nie przysporzyć wstydu rodzinie.
Maj i czerwiec były tradycyjnymi miesiącami nasilenia obrzędów
orgiastycznych i to nie tylko w Polsce. Pisał o tym Jan Długosz:
„...te igrzyska obchodzili rozpustnie śpiewami i rozwiązłymi
ruchy, niekiedy klaskaniem, wykręceniem się lubieżnem i inną
swawolą w pieśniach, igraszkach i sprośnych rozrywkach”.
Wszystko co opisał kronikarz miało na celu pobudzenie płodności
przyrody i ludzi.
Kościół mocno potępiał te obrzędy, mimo to przetrwały
stulecia. Dziś oddaliły się od swojego pierwotnego znaczenia.
Nic dobrego, pięknego nie powstanie bez udziału Ducha Świętego,
bez jednej choćby iskierki, drobnego okrucha płomieni, które
zawisły nad głowami Apostołów i bez najlżejszego bodaj zefirka,
powiewu wiatru, który przeleciał wówczas przez wieczernik.
Niedziela Zesłania Ducha Świętego kończy okres wielkanocny w roku
liturgicznym.
Oprac. B. Grabowski, źródło: E. Ferenc, Polskie tradycje
świąteczne, Poznań 1986.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz